Widzicie te zdjęcia? Nie, to nie są ugryzienia yorka, tylko znacznie większego psa, tak ok. 20kg. Więc czemu czepiam się yorków?

Nie chodzi mi o konkretną rasę choć tu akurat był york. Ale równie dobrze mogłabym napisać: maltańczyk, chichuachua, pekińczyk itp. – chodzi mi o pokazanie Wam gabarytów psa i różnicy wielkości. A sytuacja wyglądała tak:

Kasia pracuje z psem klienta – 20kg, świeżo po adopcji. Psiak jest na mocnej smyczy, bo jest lękowy, niesocjalny, reaguje w panice zębami na to czego się wystraszy, ledwo toleruje obrożę bo też go przeraża, o kagańcu w tej sytuacji jeszcze w ogóle nie ma mowy. Ale do człowieka – po zapoznaniu się – jest miły, przyjacielski. Po prostu okropnie boi się świata. Ale się stara, pracuje, robi postępy.

I nagle w środek tej pracy wpada on: jazgoczący york, biegający bez smyczy po osiedlu. Psiak klienta się spina, boi się do szaleństwa i panikuje – w tym stanie zabije podbiegacza jeśli go dosięgnie. Właściciel yorka – nie wiadomo gdzie… 🙁

W tym momencie Kasia miała wybór: poświęcić życie yorka bo „nie mój cyrk, nie moje małpy”, albo łapać panikującego psa, mając pełną świadomość tego, jak to się dla niej może skończyć: przekierowaniem.

Każdy kto ma pojęcie o psach wie, że pies w panice jest nieobliczalny. Nie patrzy jak mocno gryzie ani kogo – on w swoim pojęciu walczy o życie bo „świat” go zaatakował. I tyle.

Kasia wybrała drugą opcję – złapała szalejącego ze strachu psa uznając, że szkoda życia yorka, którego jedyną winą jest posiadanie właściciela – idioty… 🙁

Efektem tego wyboru jest to, co widzicie na zdjęciach. I nie, to NIE była wina ani klienta, ani jego psa. Pies był zaopiekowany, na smyczy, w trakcie treningu… To nawet nie wina yorka – nikt go nie nauczył zachowywać się inaczej 🙁

To wina właściciela yorka, który niczego swojego psa nie nauczył, a mimo to – nie zapiął go na smyczy „bo przecież to york”. Przykro patrzeć jak wielu właścicieli malutkich piesków lekceważy ich potrzeby, ich zdrowie i życie… 🙁 I przykro też, że nie biorą pod uwagę, że komuś innemu przez nich może stać się krzywda 🙁

Ileż razy słyszałam na moje prośby o zapięcie na smycz ganiającego luzem pompona: „Przecież on nie zrobi krzywdy”, „On nie gryzie”, „Widziała pani yorka na smyczy???”

Tak, widziałam. Nawet więcej niż jednego. I wiecie co? NIE UMARŁY od tego. Za to od biegania bez smyczy – tylko na moim osiedlu – umarło już kilka… 🙁

Similar Posts