Zazwyczaj jest to jedno z pierwszych pytań zadawanych przez świeżo upieczonych właścicieli szczeniaków. Obawiają się oni zrobić maluchowi krzywdę jakimś nieostrożnym ruchem, a jednocześnie nie mogą opanować szalejącej na końcu smyczy futrzanej kulki.

Czego więc lepiej używać? Pomijając tu zdarzające się w konkretnych sytuacjach wskazania medyczne, odpowiedź brzmi zwykle: „To zależy.” Dlaczego? Bo jedno i drugie to narzędzia służące różnym celom. Spróbujmy w paru punktach rozważyć „za” i „przeciw” każdego z nich.

Do czego służą szelki?

Zacznijmy od tak lubianych przez właścicieli szczeniąt szelek.  Zasadniczo szelki – czy też szory – służą psu do ciągnięcia. Nie bez powodu wszystkim psom pracującym jako zwierzęta pociągowe zakładano szelki. Tak kiedyś pracowały Rottweilery, tzw. psy rzeźnickie, które ciągnęły na targ wózki z mięsem. Nazywane kiedyś „końmi biedaków”, a obecnie bardzo lubiane Duże Szwajcarskie Psy Pasterskie, ciągnęły wózki z mlekiem.

Szelki typu „quard” – Warsaw Dog

Wszyscy znamy Syberian Husky, Alaskan Malamuty czy Samojedy, które na dalekiej Północy do dziś pełnią funkcję psów zaprzęgowych. Wszystkie te psy łączył rodzaj wykonywanej dla człowieka pracy – ciągnęły ciężkie ładunki. I właśnie w tym celu człowiek wymyślił szelki. 

Opierają się one na barkach psa, czyli na najmocniejszej jego części, pozwalając mu ciągnąć o wiele  większy ciężar, niż byłoby to możliwe na obroży. Nawet przy dużym obciążeniu dobrze dobrane szelki nie sprawiają psu bólu. Szczególnie polecam tu szelki typu „quard”, które dobrze leżą i nie ograniczają wykroku przednich łap psa.

Podsumowując: szelki służą do pracy. Do ciągnięcia ładunku, do tropienia, treningu obrony, do biegania przy rowerze czy joggingu z właścicielem.  Można je również założyć szczeniakowi uczącemu się chodzenia na smyczy, a także psom, które nie sprawiają problemów podczas spacerów.

A do czego służy obroża?

Obroża – w przeciwieństwie do szelek – opiera się na słabej części ciała psa – na szyi, co daje nam większą nad nim kontrolę. Zapinając obrożę wyżej, za uszami psa, jesteśmy w stanie niewielkim wysiłkiem odwrócić jego głowę w naszą stronę, tak by np. nie wystawiał kota czy psa sąsiadów. Kontrolując głowę psa jest nam łatwiej odwrócić jego uwagę od czegoś bądź kogoś i przekierować ją na siebie, zapobiegając niechcianym zachowaniom.

Dodatkowo – w razie czego – pies w obroży nie szarpnie nas aż tak mocno, co ma znaczenie jeśli mamy psa większych gabarytów. Dlatego też podczas codziennych spacerów i w czasie szkolenia lepiej i bezpieczniej jest prowadzić psa w obroży, szczególnie jeśli pies jest duży.

Wady i zalety

Niektórzy tłumaczą zakładanie nawet dużemu psu szelek tym, że ciągnąc w obroży poddusza się i zaczyna charczeć. Rzeczywiście – jeśli ciągnie w obroży, to dosyć często się to zdarza. Na pewno w szelkach ciągnie mu się znacznie wygodniej, tylko czy rzeczywiście o to nam chodzi? Rozumiem obawy o zdrowie psa, ale trzeba też myśleć o swoim własnym. 

Jeśli mamy dużego i silnego psa, który na spacerach ciągnie nas za sobą jak szmacianą zabawkę, to niekoniecznie chcemy mu to jeszcze ułatwiać, narażając się przy tym na upadek czy kontuzję. Trzeba mieć tez na uwadze to, że każda kontuzja właściciela skutkuje konsekwencjami ponoszonymi przez psa. Ewentualna przerwa w pracy i leczenie właściciela, to również brak spacerów dla psa i brak funduszy na jego utrzymanie, a w szczególnie trudnych sytuacjach może oznaczać konieczność znalezienia psu nowego domu.

Dlatego lepiej jest założyć psu obrożę by w razie czego dać radę go utrzymać, a w międzyczasie – nauczyć właściwego zachowania. Dobrze ułożony pies nie zrobi sobie krzywdy w obroży, bo po prostu nie ciągnie, za to w fazie nauki obroża pomoże właścicielowi w opanowaniu urwisa.

Easy-walki i kantarki

Easy-walk, Trixie

Od jakiegoś czasu pojawiły się one w sklepach, a co za tym idzie – na szkoleniach. Co to takiego?

Easy-walki to szelki, do których przypinamy smycz nie od góry – jak do zwykłych – a z przodu. W założeniu mają one zapobiegać ciągnięciu na smyczy. Przez zapięcie smyczy z przodu, każdym razem gdy pies pociągnie – odwracają go przodem do osoby trzymającej smycz, a tyłem do miejsca, w które chce dojść. Zgodnie z tym założeniem po kilku czy kilkunastu razach psiak zrozumie, że ciągnięcie się nie opłaca.

Kantarek zaś jest uprzężą wzorowaną na końskiej uździe: zakładany na głowę i pysk psa z zapięciem pod jego brodą. Ma on ułatwiać prowadzenie psa i dzięki kontroli nad jego głową – ułatwiać kontrolę zachowania.

Halter/kantarek, Trixie

Niestety jednak założenia różnią się od rzeczywistości. A w rzeczywistości te narzędzia nie są dla naszego pupila bezpieczne. Jeśli pies nagle szarpnie czy skoczy, to zapięty na easy-walkach czy kantarku – zostaje nagle w skoku odwrócony, przez co własną siłą i ciężarem może sobie uszkodzić kręgosłup, a nawet złamać kark 🙁

Co pozostaje?

Cóż… pozostaje trening. Warto poświęcić na to choć 15 minut codziennie przez kilka miesięcy, żeby przez kolejne kilka-kilkanaście lat spacer sprawiał przyjemność i nam, i naszemu psu. Trzeba pamiętać że ani szelki, ani obroża, ani żadne inne narzędzie – nie są cudownym remedium na ciągnięcie.

Similar Posts