Bardzo często widzimy tę zabawę: właściciel psa wynajduje patyk i rzuca go jak najdalej, a pies z szaloną radością pędzi żeby tylko go złapać i przynieść. Norma, prawda?


Niestety tak. Tymczasem taka zabawa może się dla naszego psa skończyć naprawdę fatalnie.

Patyki mają to do siebie, że się łamią i rozszczepiają na ostre drzazgi, które mogą się wbić psu w język, dziąsła, gardło… Zdarza się że patyk upadając wbije się w ziemię. Jeśli pies nie wyhamuje – może się na niego nadziać. Jak to się kończy? U chirurga. Albo znacznie gorzej.

Nawet gdy psiak tylko gryzie sobie spokojnie patyczek, dobrze jest mieć na niego oko. Mój własny pies, mając jakiś rok, na spacerze przeżuwał jakiś patyk leżąc w trawce. Wydawało mi się, że jest bezpieczny, przecież z nim nie biegał. No, właśnie – wydawało mi się…

Parę godzin później okazało się, że odgryziony kawałek patyka wbił mu się w dziąsła za ostatnimi zębami, w poprzek gardła – i utknął tam. I nie wiem jak by się to skończyło – pewnie szpitalem, bo przecież kto normalny zagląda psu głęboko do gardła po powrocie ze spaceru, gdyby nie…końskie łajno.

Otóż ten mój czarny potwór, zanim wróciliśmy z lasu, zdążył jeszcze pożreć końskie bobki. Nie miałam o tym pojęcia dopóki nie zaczęłam szukać co tak w domu śmierdzi… No – mój pies – ale dlaczego?! Zaglądam mu w paszczę – coś tam jest ale nie wiem co, więc wsadzam mu rękę do gardła i sprawdzam. Okazało się, że owe bobki zatrzymały się na wbitym w poprzek patyku i biedak nie mógł ich ani przełknąć, ani wypluć…

Udało mi się ten patyk wydostać wraz z resztą zawartości. Przyjemność hm..średnia, nie polecam. Na szczęście Kapslowi nic się nie stało. Ale mogło. Od tamtej pory zawsze zabieram na spacery zabawkę. Obojętne czy to jest piłka, szarpak czy gumowe „coś-imitujące-patyk-do-rzucania”. Ważne, żeby to było bezpieczne dla psa.

Bo pies nie wie, że może sobie zaszkodzić, ale my – powinniśmy.

Similar Posts